Głośna, dyskotekowa muzyka dudniła mu w uszach. Obojętnym
wzrokiem przeczesał swoje towarzystwo, które było równie pijane.
Powolnym, aczkolwiek zdecydowanym ruchem sięgnął po następnego drinka
stojącego na blacie zastawionym pustymi szklankami. Był niczym zakazany
owoc kuszący musującymi bąbelkami pływającymi na powierzchni alkoholu.
Pragnął go jeszcze bardziej niż cokolwiek innego. Zmarszczył brwi w
geście zdziwienia, czując silne zawroty głowy. Cóż, nie ma się czemu
dziwić, i tak wypił za dużo jak na jeden wieczór.
Tłum
tańczących ludzi migał mu przed oczami, tworząc jedną, zwartą masę.
Krew uciążliwie szumiąca w uszach Mitcha wcale nie ułatwiała sprawy.
Chciał wstać i ruszyć przed siebie po kolejną porcję napojów
wyskokowych, lecz nogi niemal natychmiast odmówiły mu posłuszeństwa.
Świat gwałtownie zawirował, wprawiając chłopaka w jeszcze gorszy stan.
Skierował swoje rozdygotane spojrzenie na bar. Zaklął siarczyście pod
nosem, dostrzegając znajomą twarz. Szczerze? Niezbyt ucieszył się na ten widok.
Jasne włosy opadające na czoło oraz obfity pot spływający po szyi ukazywały, że facet nie był do końca trzeźwy. Ciemne oczy migotały w świetle dyskotekowych lamp, a krzywa mina, którą zawsze przybierał mówiła jedno - "jestem debilem i nikt tego nie zmieni". Przynajmniej tak się wyśmiewano w szatni Borussi Dortmund z zarozumiałego, bawarskiego bramkarza. Mało kto go lubił, przyjaźnił się chyba jedynie z Riberym. Oczywiście obaj byli siebie warci, więc nic dziwnego, że trzymali się razem. Krzyki na boisku po nieudanych zagraniach kolegów z drużyny, zrzucanie własnych przewinień na innych i prowokacyjność były chyba ich pasją, a przynajmniej stały na porządku dziennym. Z kolei z Langerakiem od zawsze mieli na pieńku. Dobra, może faktycznie inaczej powinnam to napisać. Raczej Mitchell często podpadał tej dwójce.
Pijany piłkarz odwrócił się w drugą stronę, by odejść jak najdalej od zawodników Bayernu, jednak nie było mu to dane. Za jego plecami rozległ się niski głos Neuera.
- Tylko spójrz Franck! Stara, dobra rezerwa ścierw z Dortmundu!
Zacisnął pięści najmocniej, jak tylko potrafił. Wszystkie kostki w jego dłoniach zbielały do granic możliwości, a paznokcie wbijające się w skórę dłoni zadawały mu niemały ból, który kompletnie ignorował. Starał się nie zwracać uwagi na tą dwójkę, ale nawracające wyzwiska nie dawały mu spokoju. Alkohol krążący we krwi nie ułatwiał sprawy, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej ją komplikował. Mógł iść zgodnie z radą trenera i odpuścić sobie wszelkie imprezy w przeciągu tego tygodnia, aby zebrać siły. Ale nie, Mitchell jest zawsze mądrzejszy! Jednak skąd miał wiedzieć, że Bawarczycy przyjdą akurat dzisiaj do tego klubu, opić zwycięstwo nad żółto-czarnymi?
Jakiś cichy głosik w głowie bramkarza podpowiadał, żeby wyszedł stąd i to jak najszybciej.
- Faktycznie, coś mizernie wygląda! Ale czego by się tu innego spodziewać po piłkarzu takiego klubu?! - krzyknął Francuz z wyraźnie słyszalną ironią. Dokładnie zaakcentował ostatnie słowa, by już i tak zdenerwowanemu chłopakowi dodatkowo podnieść ciśnienie. Langerak nie mógł tego zostawić i pozwolić, żeby tacy ludzie obrażali jego barwy. Czułby się jak tchórz, zostawiając to bez odpowiedzi.
- Faktycznie, coś mizernie wygląda! Ale czego by się tu innego spodziewać po piłkarzu takiego klubu?! - krzyknął Francuz z wyraźnie słyszalną ironią. Dokładnie zaakcentował ostatnie słowa, by już i tak zdenerwowanemu chłopakowi dodatkowo podnieść ciśnienie. Langerak nie mógł tego zostawić i pozwolić, żeby tacy ludzie obrażali jego barwy. Czułby się jak tchórz, zostawiając to bez odpowiedzi.
Powoli odwrócił się zaciskając szczękę. Zmrużył oczy, by na linii jego wzroku znalazła się tylko bezczelna dwójka, po czym przełknął ślinę. Zareagował gwałtownie. Pięść Australijczyka w mgnieniu oka znalazła się na twarzy jednego z nich. Tak się złożyło, że bliżej stał nieustraszony Manuel Neuer, więc to właśnie jemu się oberwało. Niemiec postąpił parę kroków w tył dotykając obolałego miejsca z wyrazem silnego zdziwienia malującym się na twarzy. Przynajmniej zniknął ten beznadziejny uśmieszek.
- Już nie żyjesz - syknął Bawarczyk i wystartował przed siebie.
Mitchell był szybszy. Używając jakże przydatnej w każdej chwili jego życia nogi zadał silny cios żebrom znienawidzonego piłkarza, po czym powalił go na ziemię. Rozpętała się bijatyka, która w późniejszym czasie przyniosła niezbyt przyjemne skutki. Dla obu stron.
_______________
Tutaj dwie zakręcone fanki piłki nożnej. Przybywamy z nowy opowiadaniem. Na wstępie mówię (a pisze do Was suenos), że nie oznacza to zawieszenia innych moich blogów. Nie odważyłabym się na pisanie czwartego opowiadania, gdyby nie fakt, że tworzymy je razem. A to naprawdę ułatwia pracę;)
Mamy nadzieję, że prolog się podoba. Bo raczej jesteśmy z niego zadowolone;> Tak więc czekamy na opinie. A kiedy pierwszy rozdział? To się jeszcze okaże;D
Pozdrawiamy!;**
_______________
Tutaj dwie zakręcone fanki piłki nożnej. Przybywamy z nowy opowiadaniem. Na wstępie mówię (a pisze do Was suenos), że nie oznacza to zawieszenia innych moich blogów. Nie odważyłabym się na pisanie czwartego opowiadania, gdyby nie fakt, że tworzymy je razem. A to naprawdę ułatwia pracę;)
Mamy nadzieję, że prolog się podoba. Bo raczej jesteśmy z niego zadowolone;> Tak więc czekamy na opinie. A kiedy pierwszy rozdział? To się jeszcze okaże;D
Pozdrawiamy!;**